Everton ponownie okazał się skuteczniejszym zespołem niż Swansea City. The Toffees wygrali mecz 3:2 po bramkach Baines’a, Lukaku i Barkley’a. Dla gości trafiali Wilfried Bony i Ashley Williams pięknym trafieniem głową w doliczonym czasie gry. Z samego przebiegu spotkania nie było widać, że gospodarze posiadają na boisku przewagę. To Swans częściej byli przy piłce i atakowali. Drużynie Martineza wystarczyło 5 minut drugiej połowy by przesądzić o losach pojedynku.
Najpierw w 20 minucie spotkania dość nieporadna, żeby nie powiedzieć głupia interwencja Chico Floresa we własnym polu karnym i karny dla gospodarzy. Do tego czasu The Toffees specjalnie nie naciskali gości. Teraz pojawiła się okazja by wyjść na prowadzenie, której Baines nie zmarnował.
Swans zabrali się do roboty i z minuty na minutę ich gra wyglądała coraz lepiej. W 33 minucie efektem tego był rajd z prawej strony Angela Rangela i precyzyjne dogranie do Wilfrieda Bony, który musiał wpakować piłkę do bramki.
Po zdobyciu wyrównującej bramki Swansea poszło za ciosem i przycisnęło Everton. Niestety każda kolejna akcja czy rzut rożny kończyły się strzałami niecelnymi lub zbyt słabymi by zaskoczyć dobrze spisującego się w bramce Howarda.
To co nie udało się do przerwy gościom, udało się gospodarzom 8 minut po rozpoczęciu drugiej części spotkania. Dwójkowa akcja Lukaku – Mirallas skończyła się bramką tego pierwszego.
Niecałe 5 minut później The Toffees wykonywali rzut rożny, a piłkę do bramki z najbliższej odległości wpakował Barkley.
Po tych dwóch trafieniach gospodarze lekko odpuścili i skupili się na obronie i wyczekiwaniu momentów do kontry. Swans mają za sobą balast ostatnich porażek wyraźnie stracili po tych bramkach rezon. Dopiero w doliczonym czasie gry z rzutu rożnego pięknym strzałem głową popisał się Ashley Williams. Była to jednak bramka na otarcie łez co było widać po twarzy naszego kapitana.
Komentarze