W 28. kolejce angielskiej Premier League doszło do kilku naprawdę interesujący pojedynków. Warto więc trochę podsumować konkretne spotkania, zwłaszcza, że niektóre wyniki mają spore znaczenie dla samego układu tabeli. Kto wygrał swoje mecze?

Lider Premier League z pewną wygraną

Jeśli chodzi o zadowolonych, to w tym gronie z pewnością znajdzie się ekipa Manchesteru City. Bezsprzecznie panujący lider Premier League udał się tym razem do Londynu, by zmierzyć się z Fulham. Patrząc tylko na rezultaty osiągane przez gospodarzy, należałoby zakładać wyrównany pojedynek. Oczywiście, w rzeczywistości tak nie było, ponieważ podopieczni Pepa Guardioli w żadnym momencie nie dali nadziei na cokolwiek.

Swoje gole strzelili John Stones, Gabier Jesusu oraz Sergio Aguero. Manchester City utrzymał zatem przewagę czternastu punktów nad drugim Manchesterem United i pewnie zmierza po odzyskanie mistrzostwa po roku panowania Liverpoolu. Fulham pozostaje zaś w strefie spadkowej, ale strata do bezpiecznej pozycji wynosi tylko dwa punkty.

Zderzenie wyrównanych sił na Old Trafford

W 28. kolejce Premier League o naprawdę ważne ligowe punkty zmierzyły się ekipy Manchesteru United oraz West Hamu United. Ostatecznie gospodarze zwyciężyli 1:0, dzięki czemu utrzymali się na pozycji wicelidera ligi. Goście z Londynu ciągle mają jednak szanse na wskoczenie do pierwszej czwórki, ponieważ pomocną dłoń wyciągnęły do nich inne zespoły.

Jak wyglądał przebieg tego spotkania? Od samego początku było widać, że naprzeciw siebie stanęli godni siebie rywale. Więcej strzałów i okazji mieli zawodnicy Manchesteru United, którzy oddali cztery celne strzały. Statystyka ta nie brzmi być może zbyt dobrze, ale West Ham United takiego uderzenia nie oddał ani razu. Ironią losu może być jednak to, że o wygranej gospodarzy zadecydował samobójczy gol Dawsona.

Derby Londynu o przedłużenie nadziei

Absolutnym hitem tej serii gier było spotkanie Arsenalu z Tottenhamem. Obie ekipy w kampanii 2020/21 prezentują się bardzo nierówno, co przekłada się na samą tabelę. Tam, gospodarze plasowali się na dziesiątym miejscu, a goście na siódmym. Sam pojedynek pokazał, że nikt raczej nie zaryzykuje większego odkrycia się, aczkolwiek liczba trzech bramek może pokazywać coś zupełnie innego.

Ostatecznie Arsenal wygrał 2:1, a jego bohaterami byli Martin Odegaard oraz Alexandre Lacazettte. Bramkę honorową dla Tottenhamu zdobył z kolei Eric Lamela, który śmiało może kandydować do bramki tego sezonu angielskiej Premier League. Po tym meczu Arsenal pozostał w połowie stawki, a „Koguty” mogą pluć sobie w brodę, gdyż strata do piątej lokaty pozostała taka sama.

Zobacz także: Jak wyglądała 27. kolejka Premier League?

 

fot.gettyimages.com