W 27. kolejce Premier League po raz kolejny byliśmy świadkami niemałych sensacji. Swoich kibiców ponownie rozczarował Liverpool, ale na uwagę zasługuje także przerwana seria zwycięstw Manchesteru City. Kto może być najbardziej zadowolony po tej kolejce?

Derby Manchesteru dla piłkarzy gości

Ta kolejka angielskiej Premier League stała pod znakiem rywalizacji derbowej. Manchester City podejmował na własnym obiekcie Manchester United i uczciwie trzeba przyznać, że mało kto spodziewał się takiego obrotu spraw. „Czerwone Diabły” zwyciężyły 0:2, dzięki czemu przerwały serię rywala wynoszącą aż 21 zwycięskich meczów z rzędu.

Podopieczni Pepa Guardioli weszli w ten pojedynek najgorzej jak tylko mogli. Już w 2. minucie bramkę z rzutu karnego zdobył bowiem Bruno Fernandes, dla którego był to szesnasty gol w sezonie. City biło głową w mur, a United broniło się naprawdę dobrze. Dzieła zniszczenia w drugiej części dopełnił Luke Shaw. Po tej wygranej United pozostał na drugiej pozycji, ze stratą jedenastu oczek do Manchesteru City.

Kolejny mecz w Premier League porażką Liverpoolu

Wydawało się, że w 27. kolejce Premier League może dojść do przełamania będącego w kryzysie Liverpoolu. Podopieczni Jurgena Kloppa podejmowali przecież znajdujące się w strefie spadkowej Fulham, które mimo dobrego okresu, nie miało wielu argumentów przed tym starciem.

Zobacz także: Podsumowanie 26. kolejki Premier League

W samym spotkaniu zespół z Londynu zdecydowanie zaskoczył. Fulham nie dość, że pokonało Liverpool, to jeszcze miał wiele okazji, by dokonać absolutnej deklasacji przeciwnika. Swoich szans nie wykorzystywali jednak Josh Maja czy Adeloma Lookman. Liverpool najwięcej krwi ekipie gości napluł w drugiej części, kiedy był zmuszony odrabiać straty. Ta sztuka się jednak nie udała, przez co Liverpool spadł już na ósme miejsce w tabeli. Fulham zrównało się z kolei z będącym na bezpiecznej pozycji Brighton. Szansa na pozostanie jest więc coraz większa.

Inny londyński klub z trzecią wygraną z rzędu

Powodów do zadowolenia pojawiło się także w przypadku Tottenhamu. Piłkarze prowadzeni przez Jose Mourinho bardzo pewnie pokonali Crystal Palace, strzelając aż cztery bramki. „Koguty” dołożyły tym samym trzeci wygraną z rzędu i znacznie zbliżyli się do pierwszej piątki ligi. Jednym z bohaterów został Gareth Bale, którego akcje u portugalskiego szkoleniowca znacznie wzrosły. Walijczyk dwa razy znalazł drogę do siatki Palace, a do tego zaprezentował dobrą współpracę z Harrym Kane’em i innymi ofensywnymi piłkarzami Tottenhamu

Crystal Palace doznało zaś dwunastej porażki w tym sezonie Premier League. Popularne „Orły” mają jednak pewien zapas nad strefą spadkową, który wynosi aż osiem punktów. Wydaje się zatem, że kryzys czy też mało stabilna gra nie skomplikuje na razie ich sytuacji w kontekście pozostania w lidze. Tottenham zbliżył się z kolei na dwa oczka do czwartej Chelsea.

 

fot.gettyimages.com