Podczas 24. kolejki Premier League po raz kolejny mogliśmy być świadkami naprawdę hitowych pojedynków. Podsumowując tę serię gier skupimy się na nich w pierwszej kolejności. Nie zabraknie więc zahaczenie o sytuację na czele tabeli, a także w obozach potencjalnych liderów. Co wiemy po tej kolejce?

Manchester City nadal liderem Premier League

Jeśli chodzi o czołówkę ligowej tabeli, to wydaje się ona coraz mocniej krystalizować. Absolutnym liderem angielskiej Premier League pozostaje Manchester City, który w kolejce numer 24 podejmował na własnym obiekcie Tottenham. Tak jak mogliśmy zakładać – podopieczni Pepa Guardioli wręcz zmietli piłkarzy Jose Mourinho. Na pierwszego gola czekaliśmy do 23. minuty, kiedy to rzut karny pewnie wykorzystał Rodri.

Goście nie mieli zbyt dużych argumentów, by zagrozić bramce Edersona. Ostatecznie oddali zaledwie siedem zupełnie niegroźnych strzałów. City samych celnych miało sześć, co przełożyło się na kolejne dwa trafienia. Dwukrotnie drogę do bramki znalazł będący w kapitalnej dyspozycji Ilkai Gundogan. Po tej wygranej Manchester City powiększył jeszcze przewagę nad wiceliderem do siedmiu oczek. Tottenham zajmuje dopiero dziewiąte miejsce.

Zobacz także: Podsumowanie 23. kolejki Premier League

Kolejna porażka aktualnego mistrza Anglii

Ze swoim losem godzą się powoli zawodnicy Liverpoolu. Wciąż panujący mistrzowie Anglii tym razem ulegli Leicester City 1:3 i powiększyli swoją stratę do Manchesteru City aż do trzynastu punktów. Podopieczni Jurgena Kloppa w mecz na King Power Stadium weszli jednak stosunkowo dobrze. Bramkę dającą prowadzenie w 67. minucie strzelił Mohamed Salah i wydawało się, że seria dwóch porażek z rzędu zostanie przerwana. Nic bardziej mylnego.

Gospodarze w 78. minucie spotkania wyrównali za sprawą uderzenia Jamesa Maddisona. Następnie niewytłumaczalny błąd Alissona oraz Kabaka wykorzystał Vardy. Wynik na 3:1 ustalił Harvey Barnes. Po tym starciu, gospodarze odskoczyli Liverpoolowi na sześć punktów i pozostali na trzeciej pozycji. Liverpool z kolei musi bronić czwartej lokaty, zwłaszcza przed wracającą do formy Chelsea.

Manchester United z niespodziewanym potknięciem

Jeśli chodzi o rozczarowania to największe może czuć Manchester United. Wicelider Premier League udał się na wyjazdowy pojedynek z West Bromwich Albion i wydawało się, że będzie to naprawdę łatwa przeprawa. W końcu gospodarze broni się przed spadkiem, a do tego w pięciu ostatnich kolejkach tylko dwa razy zremisowali.

Przebieg tego meczu od samego początku był jednak zaskakujący. Prowadzenie West Bromwich Albion już w 2.minucie dał Mbaye Diagne. Gospodarze zdawali się kontrolować wynik, aczkolwiek do głosu doszedł Bruno Fernandes, który pięknym strzałem z powietrza ustrzelił wyrównującego gola. Jak się okazało była to ostatnia bramka w tym meczu, bo zwłaszcza goście nie kwapili się do tego, by ten mecz wygrać. Potknięcie oznacza, że City odskoczyło już na siedem oczek od United. West Brom nadal zajmuje przedostatnią pozycję.

 

fot.gettyimages.com